Właściwie jazda samochodem po Kubie, tak jak w każdym innym miejscu na świecie odbywa się na niemal tych samych zasadach. Jednak owo niemal robi wielką różnicę, poczynając od samego pojazdu, którym przyjdzie wam kierować, aż po zwyczaje na drodze, o których nie mieliście dotąd pojęcia. Jakiś czas temu znajoma przed wyjazdem na Kubę zapytała mnie o rady. W tym wpisie postaram się je podsumować, tak jak to zrobiłem dla niej.
SAMOCHÓD CZY WEHIKUŁ
Właściwie wszyscy wiedzą jaki rodzaj pojazdów porusza się w większości po Kubie. Większość z nich datę produkcji ma starszą niż wiek jakiegokolwiek czytającego tego bloga. Na całe szczęście wypożyczalnie dla turystów dysponują też samochodami w wieku znacznie młodszym od kierowców.
Coś co ja wynająłem w pobliskiej hotelowi wypożyczalni nie przypominało mi żadnej znanej marki, ale wyglądało na samochód który wyprodukowano gdzieś na zachodniej półkuli w okolicy 2000 roku. No jak na miejscowe standardy to właściwie nówka sztuka. Tyle, że siedzenia miał tak wytarte jakby je ktoś traktował papierem ściernym. Ale co do zasady, dało się tym czymś jechać, nie miało luzów w kierownicy za to miało całkiem sprawne hamulce.
Nie próbowałem, ale ponoć są na Kubie wypożyczalnie samochodów z epoki, tyle, że raczej bym nie ryzykował wynajmu w nich takiego kultowego wehikułu. Jeżdżąc kilka dni po tym kraju widziałem wiele odrestaurowanych wehikułów, które zajmowały trawniki przy głównych drogach. Niestety nawet odrestaurowane są one doprowadzane do używalności starymi, albo dorabianymi chałupniczo częściami, których wytrzymałość jest daleka od oryginału. Lepiej więc spędzić dzień na zwiedzaniu mniej kultowym pojazdem niż w wyjątkowym stylu okupować pobocze.
Z wynajmem wiąże się zabawna historia (choć wtedy nie było mi do śmiechu). Człowiek, który podstawił samochód nie raczył wejść do hotelu i powiadomić, że już przybył. W sumie czekałem godzinę zanim razem z recepcją ustaliliśmy, że na oko 70-latek, siedzący na murku z boku hotelu, to człowiek z wypożyczalni właśnie. A gdy do niego podszedłem to łaskawie wstał i… poinformował mnie, że teraz on właśnie zaczyna przerwę i zacznie pracować znowu dopiero za 15 minut. Taka socjalistyczna organizacja pracy 🙂
20 LAT ODKŁADANIA NA MALUCHA
Gdy już wypożyczycie samochód i ruszycie w trasę to dobrze byście pamiętali o kilku rzeczach. Jak wyjaśnił nam znajomy Kubańczyk – większość mieszkańców tego kraju nie ma pojęcia o prowadzeniu samochodu. A w związku z tym nie ma też pojęcia jakie są możliwości samochodu, w tym zasięg jego świateł ani długość drogi hamowania.
Bierze się to ponoć stąd, że co prawda można zrobić sobie prawo jazdy, ale bez wujka w Miami samochodu nie uda się kupić. Maluch – tak, polski fiat 126p kosztuje na Kubie… 5.000$! Jasne jest więc, że nie ma co szarpać się na prawo jazdy gdy średnie miesięczne wynagrodzenie mieszkańca tego komunistycznego raju to 20$.
Dodatkową przeszkodą jest to, że nie ma tam ponoć normalnego ubezpieczenia komunikacyjnego, więc jeśli kursant w czasie nauki uszkodzi samochód to przez resztę życia będzie pracował na wyklepanie tej fury. Nic dziwnego, że nie mają najmniejszej ochoty uczyć się jazdy.
ZMIERZCH, AUTOSTRADY I PŁYTY KOMPAKTOWE
Z brakiem praw jazdy i pojęcia o możliwościach samochodu wiąże się wszystko inne, co może kierowcom z normalnie rozwiniętych krajów mrozić krew w żyłach.
Zawodowi kierowcy w ogóle nie chcą na Kubie jeździć po zmroku. Dlaczego? Bo oświetlenie uliczne, zwłaszcza poza Hawaną niemal nie istnieje. Nie istnieje też oświetlenie wszystkich innych pojazdów, zdarzyło mi się wracając po zmroku drogą zobaczyć bryczkę przemykającą w poprzek mojej drogi na 10 metrów przed maską mojego samochodu. Zdarzają się nieco bardziej ogarnięci właściciele tych pojazdów, którzy jako odblaski wieszają na bryczkach płyty kompaktowe.
Trzeba zawsze uważać na wiadukty na autostradzie. Wiele z nich prowadzi donikąd, a jedyny cel jakiemu służą to bycie przystankami autobusowymi. Jeśli zobaczycie po zmroku stający w takim miejscu autobus to zwolnijcie, na pewno zza autobusu wyjdą po ciemku ludzie. I nie będą zwracać uwagi na to, że się zbliża samochód.
Jeśli musicie już jechać po zmroku to przeczekajcie do momentu kiedy przestaną jeździć autobusy, miejscowi potem siedzą po domach, nie mają po co wychodzić na zewnątrz. Będzie bezpieczniej.
Pewnego dnia jadąc lewym pasem autostrady, której pasy oddzielały krzaki zdarzyło mi się takie kuriozum, że z tych krzaków wyskoczył koleś z bananami i stanął centralnie na pasie ruchu 100 metrów przede mną wymachując owocami. Jeszcze innego dnia na lewym pasie zatrzymywał mnie jakiś koleś udający policjanta, a chodziło o to by mnie naciągnąć na pojechanie do pobliskiej manufaktury cygar żebym tam coś kupił.
KUBAŃSKA POLICJA I KONTROLA DROGOWA
Zdarzają się patrole policji przy drogach – najczęściej w pobliżu Varadero. Właściwie stoją i zatrzymują wyłącznie miejscowych, nie mają radarów, to chyba tzw rutynowa kontrola.
Jednak raz trafił się zawodnik, który postanowił mnie zatrzymać na bramce na autostradzie przed Varadero. Faktem jest, że miałem nieco za dużo na liczniku, ale to mogło być góra o 10 km/h więcej niż należy. Jak wspomniałem, nie widać by mieli radary więc postanowiłem od razu z nim rozmawiać wyłącznie po polsku.
Z tego co zrozumiałem to od razu poinformował, że wg niego jechałem a szybko. Ale odpowiadałem mu wyłącznie po polsku, rozkładając ręce. Po kilku minutach takiej komedii przeszedł na pismo obrazkowe i napisał sobie na ręce liczbę 20. Ja się nadal upierałem, że nic nie rozumiem i robiłem odpowiednio potwierdzającą to minę. I wicie co? Po kilku minutach po prostu bez słowa sobie poszedł zrezygnowany 🙂
Później, opowiadając znajomemu Kubańczykowi o tej historii, potwierdził mi, że policjant chciał łapówki po prostu. W razie czego stosujcie moją sprawdzoną strategię.
TAKSÓWKI
W niektórych miejscach można wziąć taksówki – choćby w Hawanie. Warto jednak pamiętać, że zazwyczaj zupełnie inne ceny są dla miejscowych i inne dla turystów. Nie tylko taksówek to dotyczy. Jeśli pojedziecie miejscową taksówką to poznacie z bliska czar tych wehikułów. W samochodzie niewiele rzeczy działa, ale ma to swój urok jak jesteście na wakacjach.Do taksówek wsiada zwykle więcej osób jadących w tym samym kierunku.
Z resztą wielkie amerykańskie krążowniki szos z lat 50-tych XX wieku potrafią pomieścić bardzo wiele osób. Do samochodu, który widzicie na zdjęciu powyżej wsiadło – widziałem na własne oczy – JEDENAŚCIE osób.
SAMOCHODEM PO KUBIE
Podsumowując – da się jeździć po tym kraju, a nawet warto bo można dotrzeć do miejsc, do których autokary turystyczne was nie zawiozą. Trzeba jednak pamiętać by jeździć raczej za dnia, nie dać się naciągnąć cwaniakom. Warto też pilnować zawartości baku bo poza głównymi miastami stację benzynową trudno znaleźć.
– – – – –
Zapraszam na fotowyprawy i warsztaty fotograficzne.