Przychodzi baba w maseczce do fotografa to druga część perypetii fotografa pracującego w przestrzeni miejskiej. Do teraz nie wiem czy dzisiejsza sytuacja była wywołana jakimś nieopisanym wcześniej objawem koronawirusa czy czymś innym? Oceńcie sami.
Zupełnie niespodziewanie nastąpiła dzisiaj część druga przygód z babą na mieście. Nie, nie była to z pewnością ta sama baba co poprzednio. Zdarzenie miało miejsce w innej części miasta i przynajmniej na pierwszy rzut oka dzisiejsza baba była o kilka dekad młodsza od tej baby w czerwonym.
Kwarantanna, ale fotografowie mają (jeszcze) zlecenia więc pojawiłem się dzisiaj na mieście by zrobić zdjęcia dla klienta.
Ludzi niewielu, ruch samochodowy też niezbyt wielki. Ludzie idą do bankomatu albo do sklepu i wracają do siebie. Na Garbarach dodatkowo ruch zwężony bo remont ulicy jest.
Zrobiłem już te zdjęcia, idę pustym chodnikiem, w ręce niosę statyw z aparatem.
PRZYCHODZI BABA W MASECZCE DO FOTOGRAFA
Chodnik ma może ze 3 metry szerokości. Nagle widzę z daleka, że z przeciwka idą dwie baby w wieku na oko z przedziału 20-30.
Jedna się jakoś zaczęła miotać. W pierwszym momencie myślałem, że chce przeleźć w niedozwolonym miejscu, ale mimo braku akurat pojazdów na ulicy dobiła tylko do krawężnika i wróciła bliżej środka.
No dziwne, ale mogła przecież zmienić zdanie, przestałem przez chwilę zwracać na nią uwagę. Tylko na chwilę bo w miarę jak się zbliżaliśmy do siebie to zaczęła się ewidentnie miotać bardziej. Wyglądało to tak jakby chciała uciec z tego chodnika, ale na krawędzi tegoż stała niewidzialna szyba od której się odbijała.
Nagle baba zmieniła zdanie i przestała atakować krawężnik. Za to widzę, że wali prosto do mnie. Ciekawość we mnie wezbrała bo już przeczuwałem chyba, że zaraz stanie się coś niespotykanego.
BABA SIĘ ZBLIŻA
Baba szła w grubej kurtce, z kapturem naciągniętym na głowę i maseczce, przez co nie widziałem nic poza jej oczami. Jej towarzyszka była podobnie zabezpieczona, ale podeszła bliżej do mnie tylko ta pierwsza.
Zatrzymała się przepisowe 2 metry ode mnie, no to żeby nie łamać zasad aktualnie nam obowiązujących też stanąłem i czekam co się dalej będzie działo.
A tu zaskoczenie, baba ludzkim głosem i do tego całkiem grzecznie pyta się mnie:
– Czy będzie pan kręcił w tą czy w tamtą stronę ulicy?
Pytanie było dość absurdalne bo szedłem ze złożonym statywem i absolutnie nic nie wskazywało na to, że zamierzam cokolwiek kręcić czy fotografować. Ale zachowując zimną krew i powagę w tej sytuacji odparłem – zgodnie z prawdą, że:
– W ogóle nic nie będę kręcił.
I w tym momencie nastąpił dramatyczny i zupełnie niespodziewany zwrot akcji.
Baba odwróciła się do swojej towarzyszki, a spod jej maseczki wydobył się histeryczny krzyk:
– Uciekaj od niego!
Po czym baba puściła się galopem w stronę Mostowej drąc się na całą ulicę:
– Wariat! Wariat! Wariat!
W ślad za nią, bardzo szybkim krokiem, oddaliła się jej towarzyszka…
Hmmm.
Jeśli macie JAKIKOLWIEK pomysł o co mogło chodzić babie to będę wdzięczny za wyjaśnienie.
PS.
Sprawdziłem. Nie zapomniałem się ubrać wychodząc z domu.
PRZYCHODZI BABA DO FOTOGRAFA
Poprzednią część, o spotkaniu z (inną) babą w czerwonym, znajdziecie we wpisie: Przychodzi baba do fotografa.
Takiego zakończenia się nie spodziewałam. I niestety nie pomogę, nie mam najmniejszego pomysłu, o co mogło chodzić 😛
Niestety kwarantanna, która jeszcze pewnie przynajmniej z miesiąc potrwa, może wpływać bardzo źle na psychikę ludzi uwięzionych przez większość czasu w czterech ścianach.
Ludziom odbija w obecnej sytuacji. Prawdopodobnie to był tego efekt. Lepiej nie wnikać głębiej.
Pozdrawiam 😉