No więc wylosowałem samochód. Serio. Wypożyczalnia zamontowała monitory i tam każdy sobie sam ogarnia formalności związane z wynajmem. W pewnym momencie na ekranie następuje kilkunastosekundowe “przydzielanie” samochodu. Czyli losowanie jakim samochodem na Maderze będzie się jeździć.
Historia wynajmu pewnego Opla
Nie wiem czy to losowanie ma wywołać u oczekującego jakiś dreszczyk emocji po długim locie samolotem? Bo przecież i tak z góry wiadomo, że aktualnie na placu samochodów gotowych do wynajmu, z odpowiadającej mi kategorii może być góra z 10 sztuk. Więc to całe przydzielanie powinno zająć komputerowi 5 milisekund, ale nie pół minuty.
Ok, wylosowałem Opla jakiegoś tam. I przy wydawaniu zostało mi pokazane, że ten wehikuł ma mnóstwo zewnętrznych usterek. Na samych drzwiach kierowcy jest ich ponoć 27. Zapytałem z czystej ciekawości pani z wypożyczalni jak ja mam je znaleźć, w odpowiedzi dostałem, że mogę sobie zrobić zdjęcie. Akurat padał deszcz, a samochody stały na odkrytym parkingu więc mogłem sobie równie skutecznie zrobić tam wegańskiego grilla.
To przy okazji pokazuje na czym polega ten biznes, bo nie na wynajmie samochodów. Każde takie uszkodzenie, nieważne jak badziewne jest wyceniane przez wypożyczalnie na setki euro. I oczywiście nic z nim nie robią, wypożyczają auto dalej. Ale kasa z ubezpieczenia pobrana, jest najczystszy zysk.
Właśnie sprawdziłem to dokładnie, w kontrakcie jest informacja o 168, głównie zewnętrznych uszkodzeniach. Tak, nie pomyliłem się, STO SZEŚĆDZIESIĄT OSIEM uszkodzeń jednego samochodu! Jeśli policzyć, że za każde wypożyczalnia zażyczy od ubezpieczyciela po 200 euro to daje 33.600€. A taki nowy wehikuł kosztuje w detalu – też właśnie sprawdziłem – 24.000€, wypożyczalnie kupując hurtowo mają zapewne taniej. I to właśnie na tym wypożyczalnie zarabiają najwięcej, a nie na wynajmie.
Na dodatek oczywiście nikt się nigdy nie połapie jeśli wypożyczalnia wciśnie komuś kolejne uszkodzenie, bo jak udowodnić, że 28 uszkodzenie na przednich drzwiach już było zanim wypożyczyłeś auto?
A wracając do wehikułu to dzięki temu wypożyczeniu zrozumiałem dlaczego już nie widać Opli na ulicach. No serio, jadąc tym dziwactwem czuję się jakbym siedział w czymś co jest nieślubnym dzieckiem Nyski i Robura. Przy czym dotyczy to jakości jazdy, a nie przestrzeni. Choć w sumie przestrzeń jest, na desce rozdzielczej spokojnie można ułożyć dziecko do spania, na pewno nie spadnie.
Całość jest jakąś hybrydą pomiędzy rokiem 2021, w którym rzekomo wybudowano ten wehikuł, a rokiem 1980, w którym chyba znaczną jego część zaprojektowano. Na przykład siedzenie jest regulowane elektrycznie, ale tylko częściowo, niektóre funkcje wymagają kręcenia gajgą.
Podłokietnik jest tylko dla osób poniżej 170 wzrostu, ja musiałbym się pochylić by z niego skorzystać. Nie wspominając już o tym, że tam gdzie ja mam łokieć to podłokietnik się już dawno skończył. Chyba produkuje go ta sama fabryka, która dostarcza podłokietniki do samolotów tanich linii lotniczych. Ma być, ale czy jest do czegokolwiek przydatny to już nie jest ważne.
Biegi to dzieło samo w sobie. Wrzucając jedynkę czuję się trochę jak zbok, który idzie za laską i znienacka podtyka jej pod tyłek aparat żeby zrobić zdjęcie. Serio, żeby wrzucić tą jedynkę to trzeba się pochylić tak daleko do przodu, że mam wrażenie, że sięgam silnika.
No i wreszcie jakiś cud technologiczny w postaci ekranu LCD, serio tu nie ma tabletowego ekranu jak we wszystkich innych autach z tego rocznika. Na dodatek ten ekran jest wielkości niewiele większej niż dużego smartfona. W tym wypadku za cud należy uznać, że toto w ogóle obsługuje Android Auto, jednak tylko wtedy, gdy podpiąć telefon kablem. Mimo posiadania bluetootha, bez kabla ani rusz.
Na koniec tylko wspomnę, że ten wynalazek jest chyba wyposażony w najsłabszy możliwy dostępny silnik (a może podmienili na silnik od kosiarki?). Wjeżdżając po tutejszych drogach momentami dławi się nawet na 3 biegu. Ale oczywiście dam radę, jeździłem już w życiu samochodem, w którym drzwi zamykałem na taśmę klejącą bo się wypaczyły, więc Oplem też dam radę…
Dałem, ale kilka bardziej pochyłych dróg musiałem ogarniać na pierwszym biegu. No dobrze, raz nie dałem, ale to nie była moja wina. Samochód jadący z góry powinien mi ustąpić, ale paniusia za kierownicą nie raczyła tego zrobić. W wyniku czego stanąłem na ulicy o pochyłości z pewnością grubo przekraczającej 20%… i Opel pod górę już nie ruszył.

Wynajem samochodu ma Maderze
Nie jest to pierwsze moje doświadczenie samochodowe na wyspie i nie pierwsze w Portugalii. Jeśli chodzi o wynajem to jest niemal pewne, że będziecie jeździć zbyt słabym samochodem na Maderze. No chyba, że już na etapie wynajmu wybierzecie na tyle duże auto, że jest gwarancja, że producent montuje w nim wyłącznie duże silniki.
W innym przypadku, nawet średnie suvy są wyposażone w biedasilniki. Przy pierwszej mojej wizycie na Maderze Citroen 3008 miał problem z podjazdem pod górę na pierwszym biegu, mimo, że po drodze komputer pokładowy odłączył wszystko co się dało, łącznie z klimatyzacją, by całą możliwą moc przekazać na koła.
Ale to wszystko będzie ważne wyłącznie w jednym przypadku – jeśli będziecie się wybierać samochodem w góry. Strome podjazdy prowadzą do kilku popularnych turystycznie miejsc. Traficie na nie w drodze do lasu Fanal, po drodze do Pico do Areiro oraz Pico Ruivo.
Inaczej jeśli zamierzacie poruszać się drogami dookoła wyspy, dojeżdżać na plażę i do pobliskich miasteczek. Wtedy praktycznie każdym samochodem na Maderze możecie jeździć, każdy słaby silnik dostępny w wypożyczalniach sobie z tym poradzi.
Wracając do samego wynajmu w ogóle w całej Portugalii to fotografujcie samochód z każdej strony, wypożyczalnie próbują wciskać jakieś dodatkowe uszkodzenia. Tak było m.in. na lotnisku w Lizbonie, gdzie próbowano mi wmówić jakieś otarcie na oponie (!!!). Rzekomo odkryli następnego dnia po moim oddaniu samochodu. Jeśli zaświecą się w wynajmowanym aucie jakieś kontrolki – choćby chwilowo – to też je fotografujcie dla swojego bezpieczeństwa.

Ubezpieczenie samochodu na Maderze
Jeśli wypożyczycie samochód z pełnym ubezpieczeniem u pośrednika takiego jak rentalcars.com czy booking.com to wypożyczalnie w Portugalii będą chciały od was i tak wpłaty kaucji w wysokości całej kwoty wkładu własnego. To może sięgać tysiąca euro.
Wtedy w przypadku jakiegokolwiek uszkodzenia z wpłaconej kwoty jest pobierana odpowiednia jej część. A dopiero potem wy zwracacie się do pośrednika o wypłatę odszkodowania. Przyznać trzeba, że jest to dość szybko, w ciągu kilku dni wypłacane.
Sposobem na ominięcie wpłaty kaucji jest tylko wykupienie pełnego ubezpieczenia bezpośrednio w wypożyczalni, przy odbiorze samochodu. Jednak praktycznie zawsze to ubezpieczenie jest wyraźnie droższe, czasem dwukrotnie, od tego wykupowanego przez pośrednika.
Sami musicie ocenić która opcja wam odpowiada bardziej.

Jeżdżenie samochodem na Maderze
Jako, że to Portugalia to możecie się spodziewać, że wszyscy miejscowi kierowcy jeżdżą najczęściej znacznie szybciej niż wskazują ograniczenia. Nawet w najbardziej niebezpiecznych miejscach, takich jak wjazdy na autostradę. Na Maderze większość takich wjazdów jest bezpośrednio na pas ruchu, nie ma pasa, na którym można się rozpędzić. W efekcie wjeżdżający samochód często startuje od zera, a wyłaniający się zza łuku autostrady samochód ma dobrze ponad 100 km/h.
Na wyspie traficie też w wielu miejscach na portugalski znak, którego nie ma w Polsce. Znak ten oznacza, że przy dobrej pogodzie można jechać o 10 km/h szybciej niż wynosi ograniczenie.
Wjeżdżając na parkingi podziemne możecie spodziewać się absolutnie wszystkiego. Miałem okazję parkować w miejscu, gdzie sufit parkingu był na wysokości… 170 cm. Wiele parkingów jest naprawdę bardzo ciasnych, jeśli nie macie dobrego wyczucia szerokości pojazdu to lepiej parkujcie na zewnątrz.
Oczywiście parkując na ulicach pamiętajcie o zaciąganiu hamulców ręcznych, w przeciwnym razie wasz samochód może się zsunąć.
Na ulicach możecie też spotkać czasami żółte linie. Są to nieoficjalne oznaczenia tych miejsc, w których nie należy parkować. Rozmawiałem z miejscowym policjantem i nie dostaniecie mandatu tylko za to, że przy takiej linii zaparkujecie. Ale to właśnie w takich miejscach ktoś najczęściej je maluje – tam, gdzie właściciel pobliskiej posesji może mieć problem z wjazdem lub wyjazdem, gdy po drugiej stronie drogi stoi zaparkowane auto. Więc lepiej respektować te linie, żeby się nie narażać niepotrzebnie na awantury.
Jadąc samochodem w góry, zwłaszcza we mgle w okolice lasu Fanal, uważajcie szczególnie na wędrujące często drogą krowy. We mgle można je dostrzec czasami dosłownie przed samą maską.
Jeśli wybieracie się na Maderę w czasie, w którym przypadają jakieś święta to zawsze tankujcie do pełna w przeddzień takiego dnia. W czasie świąt większość stacji benzynowych jest zamknięta na głucho. Zanim traficie w końcu na jakąś czynną możecie musieć przejechać nawet 50 kilometrów.
Jednak nie ma się czego obawiać, zwłaszcza jeśli jeździcie samochodem na co dzień, wtedy poradzicie sobie także samochodem na Maderze.
Wpis zawiera linki afiliacyjne.