Dzisiaj wieczorem robiłem zdjęcia. Centrum Poznania, tłok na ulicach, na dworze już ciemno. Robię zdjęcia jakichś wielkich reklam, słuchawki na uszach, słucham jakiegoś chilla… aż tu nagle… przychodzi baba do fotografa.
PRZYCHODZI BABA DO FOTOGRAFA
Tym razem nie była to gruba baba w żółtym, jak to się zdarzyło jakiś czas temu na lotnisku w odległym kraju, w którym baba sępiła o telefon (żeby naciągnąć na międzynarodowe rozmowy) od wszystkich, którzy głośno wypowiedzieli jakiekolwiek słowo po polsku.
Tym razem była to chuda baba w czerwonym. Ale ona też czegoś chciała.
Baba zapytała co ja robię.
Na tym etapie „znajomości” byłem przyjaźnie nastawiony, odpowiedziałem zatem że zdjęcia. Czasem zdarza się, że ludzie pytają. No są ciekawi, nie ma sprawy.
Baba się dowiedziała, ale nie poszła sobie. Zapytała a co ja robię za zdjęcia.
Taka dociekliwość też się zdarza więc, nadal cierpliwie wyjaśniłem, że zdjęcia reklam. I to jest ten moment, a którym bardzo rzadko trafia się jeszcze pytanie „a po co?”.
Jednak baba w czerwonym była daleko bardziej dociekliwa. A której konkretnie reklamy zdjęcia robię.
To pytanie przekroczyło już nieco granice mojej dobroci, bo to moja sprawa, więc ją poinformowałem, że nie muszę jej tego wyjaśniać. Sądziłem, że się obrazi i pójdzie.
Nieeeeeeee.
BABA W KADRZE
Baba w czerwonym wyjaśniła mi, że ona przechodziła tam po drugiej stronie ulicy i że ona nie chce być na zdjęciu.
Znaczy była od aparatu jakieś 50 metrów albo lepiej, kiedy to mogłaby trafić w kadr.
Jako, że był wieczór i taka odległość, to jeszcze cierpliwie wyjaśniłem jej, że nie ma się przejmować, bo na pewno jej nie będzie widać.
Babie było mało.
Zostałem zatem pouczony, że nie mam prawa baby fotografować jak ona tego nie chce. A w ogóle to mam jej pokazać zdjęcia czy aby na pewno jej nie widać.
To już ciut przekroczyło najdalsze pokłady mojej cierpliwości i wyjaśniłem babie, że niczego jej nie będę pokazywał. Nie zamierzam także kontynuować z nią rozmowy. A jak uważa, że jej zrobiłem krzywdę to ma się wybrać na najbliższy komisariat.
Baba niestety nadal uważała, że ma prawo mnie pouczać i ten jej monolog o braku zgody na jej fotografowanie ciągnął się kolejnych kilka minut. Ale w końcu sobie poszła.
Nie, to oczywiście nie koniec przygody 🙂
BABA I STRAŻ MIEJSKA
Gdy wyszedłem za róg, to okazało się, że baba napadła tam na straż miejską, którą zamęczała właśnie opowieścią o tym, że ktoś jej robił zdjęcia bez pozwolenia.
Minąłem ich rzucając tylko w przelocie by poinformowali „panią” jakie w Polsce jest prawo.
I w sumie nie wiem czy uczynili to czy może przez kolejne 15 minut baba im nadawała o popełnionej na niej foto-zbrodni. W każdym razie robiąc kolejne zdjęcia, jakieś 100 metrów dalej widziałem, że dyskusja ciągle jeszcze trwała.
W końcu jednak baba zniknęła, a ja skończyłem zdjęcia. Ruszyłem w stronę samochodu, mijając jeszcze strażników miejskich rzuciłem im, że co prawda rzadko to mówię, ale bardzo im współczuję.
I nie zgadniecie… Zza rogu wyłoniła się baba w czerwonym!!
Ponownie domagała się ode mnie pokazania zdjęć i jeszcze żebym jej powiedział czy robiłem zdjęcia ulicy z prawej czy lewej strony skrzyżowania.
Wzruszyłem ramionami, jeszcze raz wyraziłem słowa współczucia wobec strażników, którzy chyba słuchali od nowa.
Ja oddaliłem się do samochodu.
A baba ciągle jeszcze gadała, gadała, gadała…
PS
W tym miejscu pragnę wyjaśnić potencjalnie niezorientowanym, że w polskim prawie nie ma żadnego zakazu fotografowania kogokolwiek w przestrzeni publicznej. Żadne widzimisię baby w czerwonym tego nie zmieni.
Ograniczenia i zakazy dotyczą dopiero publikacji zdjęć, na których dana osoba występuje. Jeśli jednak osoba taka jest na zdjęciu tylko nieistotnym szczegółem to nadal można takie zdjęcie opublikować.
PS 2
A tak w ogóle sprawdziłem z ciekawości. Baba w czerwonym musiała bardzo szybko się przemieszczać, bo nie ma jej na żadnym zdjęciu 😉
to dobra ciekawostka 😀 a historia z babą niezła 😀
Podziwiam za stoicki spokój – ja bym się przy tej ostatniej okazji już nie powstrzymał od rzucenia nieco sssycząco-warrrczącym wyrazem, sugerującym babie w czerwonym szybkie ulotnienie się…
Ona już była na głowie strażników miejskich więc to ich bolała głowa od tego nadawania baby 😉
Strasznie upierdliwa. Zachowania niektórych ludzi naprawdę bardzo mocno mnie zaskakują. Szczerze mówiąc, ja nie wiem jak bym sobie z nią poradziła. Gratuluję cierpliwości!
Pozdrawiam!
Dzięki. To prawda, że z takimi ludźmi na ulicy dość trudno się rozmawia…
Spotkało mnie to samo ostatnio, tyle że w kontekście „Konstytucji” przy Placu Wolności. I „moja” pani okazała się posłanką.
Ale jakie były jej argumenty? Bo ona jako osoba publiczna ma szczególnie wiele wyjątków co do zakazu publikowania…
Żadnych. Że ona może jest na zdjęciu, bo akurat tam parkowała. Była bardziej przestraszona, przerażona taką możliwością nż dopominająca się o swoje prawa.
Miałem już kilka podobnych historii, ale jedna wyjątkowo zapadła mi w pamięć… Fotografowałem kiedyś w centrum miasta samochód, wystając przez okno auta którym byłem wieziony (no, taki sport 😉 ). Kadr ciasny, absolutne skupienie tylko i wyłącznie na uwiecznianym samochodzie. W pewnym momencie drogę zajeżdża nam auto, z którego wychodzi BABA (nie w żółtym, nie w czerwonym, tylko w zgrabnej garsonce), i raźnym krokiem kieruje się do mnie. I oczywiście „z ryjem”, że ona sobie nie życzy żebym ją fotografował i mam natychmiast wykasować te zdjęcia!! W odpowiedzi, zmierzyłem ją wymownie wzrokiem od stóp do głów, i spokojnym głosem mówię:… Czytaj więcej »
pyszne 🙂
Diabeł nie baba 🙂
No ale to już jest totalny szczyt chamstwa i bezczelności z Pańskiej strony. Jak Pan mógł? Ja wiem, że w polskim prawie nic o tym nie ma, no ale kurcze okażmy odrobinę przyzwoitości. Dlaczego nie zapytał Pan szanownej Pani Baby w Czerwonym jak ma na imię i skąd pochodzi, na pewno poczułaby się lepiej gdyby wspomnieć o niej wymieniając ją jako „Babę Kunegundę w Czerwonym z Koziej D…Wólki”. Pozdrawiam 🙂
i jeszcze otagować, żeby mogła trochę lajków zebrać? 😉
@babawczerwonym
A jak wyszły zdjęcia? 🙂
zdjęcia dokładnie takie jak oczekiwał klient 😉
Dlaczego w innych krajach jak komuś zrobisz zdjęcie to jeszcze ta osoba się uśmiechnie. A w Polsce ? Jak w lesie. Nie! W Polsce jak chlewie obsranym gównem.
W Polsce wyjątkiem jest Przystanek Woodstock, gdzie ludzie nie mają problemu z byciem fotografowanymi. Poza tym faktycznie są bardzo na nie.
Niestety mylisz się. Zmieniło się prawo i nie wolno fotografować kogoś bez jego zgody. Dotyczy to jednak sytuacji kiedy ewidentnie fotografujesz konkretną osobę.
Dokładnie to miałem na myśli, jeśli się robi zdjęcia budynków i ktoś tam się pojawi to nie ma problemu, że jest na zdjęciu.
Które prawo w którym miejscu się zmieniło? Tj. jaka ustawa tego zakazuje teraz?