Kubańskie cygara i nie tylko
Jadąc na Kubę z aparatem zamierzacie zapewne fotografować Hawanę, stare samochody oraz tubylców z cygarami. Dwie pierwsze rzeczy sfotografujecie właściwie bez problemu. Hawana czeka z otwartymi ramionami, ulice są pełne samochodów z lat 50-tych ubiegłego wieku. Wystarczy stanąć na skraju chodnika i fotografować. Natomiast na pewno nie uda się wam sfotografować gorącej Kubanki zwijającej cygara na swoich udach.
Na obleganych przez turystów ulicach i placach Hawany oraz większości turystycznych miasteczek znajdziecie siedzących zwykle z monstrualnymi cygarami miejscowych. Bardzo chętnie pozują do zdjęcia jeśli tylko zapłacicie im za to pozowanie. Najbardziej komercyjnie jest w Hawanie, tam na głównych placach odwiedzanych przez turystów znajduje się sporo kolorowo przebranych kobiet, które bardzo chętnie się z wami sfotografują lub pozwolą się sfotografować. Choć to nie one są najbarwniejszymi osobowościami.
Ten pan, który zna Martynę Wojciechowską
My na jednym z placów starej Hawany spotkaliśmy człowieka, który 10 lat temu trafił na okładkę polskiej edycji National Geographic Travellera. Gdy usłyszał, że mówimy po polsku to natychmiast z przepastnej kieszeni marynarki wydobył egzemplarz tamtego wydania z 2008 roku i ochoczo z nim pozował do zdjęcia. Swoją drogą wiadomo, że papier ma swoją wytrzymałość, ciekawe ile on egzemplarzy tej gazety dostał, że nadal nosi jeden z nich ze sobą i ten egzemplarz wcale nie wygląda na zniszczony. No i oczywiście pan bezbłędnie wymawia imię i nazwisko ‚Martyna Wojciechowska’ 🙂 Ale to biznes, Polacy chętnie się z nim fotografują a on dzięki temu pewnie całkiem nieźle zarabia.
Smak kubańskich cygar
Przy okazji słów kilka o cygarach. Kubańczycy, którzy pozują do zdjęć mają w ustach jakieś niepalne monstra. Nie widziałem by ktokolwiek z tych pozujących rzeczywiście pufał to co trzymał w ustach. Natomiast na ulicach Hawany co chwile zaczepiają turystów różne typki próbujące sprzedać trochę cygar niewiadomego pochodzenia. Co najzabawniejsze – oni nie bardzo potrafią zrozumieć jak ktoś, kto przyjechał na Kubę, może nie chcieć kupić od nich tych cygar. W Trynidadzie jeden taki handlarz nawet wdał się ze mną w dłuższą dyskusję. Próbował mi wyjaśnić, że nawet jeśli nie palę to powinienem kupić od niego cygara na prezent komuś innemu, nawet jeśli ten ktoś inny też nie pali. No jasne, bo skoro przyjechałeś na Kubę to wyłącznie po to by kupić od niego cygara 🙂
Przy innej okazji, w Pinar del Rio miałem okazję spróbować czegoś co było oklejone jako Cohiba, czyli teoretycznie najlepsze cygaro jakie można sobie tylko wyobrazić (choć tak naprawdę nie ma żadnej gwarancji, że to było rzeczywiście cygaro tej marki). I szczerze mówiąc po kilku minutach pufania miałem wrażenie jakby mi ktoś opróżnił popielniczkę do ust. Gdy tylko nadarzyła się pierwsza lepsza okazja to wyrzuciłem ów rarytas. Moim zdaniem z kubańskich specjalności znacznie bardziej godny zainteresowania jest Havana Club, odpuście sobie próbowanie cygar, pijcie rum.