Teufelsberg to Diabelska Góra stworzona przez człowieka. Miejsce, którego historia zaczyna się w ciemnych czasach nazizmu a kończy… Właściwie wcale się nie kończy, Teufelsberg zmienia się cały czas. Tym razem w bardzo dobrym kierunku.
ŚWIATOWA STOLICA GERMANIA
Tak, historia wzgórza Teufelsberg zaczyna się właśnie w czasach, gdy w Niemczech rządziła partia nazistowska. Hitler marzył o przebudowie Berlina na kształt monumentalnego, starożytnego Rzymu.
Odpowiedzialny za stworzenie planów przebudowy był Albert Speer, nazywany pierwszym architektem Trzeciej Rzeszy. Jednym z jego projektów miał być także położona w miejscu obecnej Diabelskiej Góry Wydział Technologii Obronnych.
Kamień węgielny został wmurowany przez samego Hitlera w roku 1937. Do czasu rozpoczęcia wojny zabudowania były już w zaawansowanym stanie, jednak koszty związane z prowadzeniem wojny spowodowały wstrzymanie budowy. Tak samo z resztą jak całej „światowej stolicy Germanii” – bo tak miał ponoć nazywać się Berlin po zwycięskim zakończeniu wojny przez Niemców.
ZAKOPANE MARZENIA HITLERA
Po tym jak wstrzymano w 1940 roku budowę kompleksu oraz w wyniku zapoczątkowanej serii porażek niemieckiej armii los uczelni był już przesądzony. Przerwanej budowy już nigdy nie podjęto.
Nadszedł rok 1945, większość Berlina zamieniła się w ruiny. Śladów wojny i niewyobrażalnych ilości gruzu należało się gdzieś pozbyć. Początkowo nie było to problemem bo gruz był wywożony poza miasto.
Jednak po wprowadzeniu przez Rosjan blokady Berlina Zachodniego pojawił się problem. Pozostające w mieście niewyobrażalne ilości gruzu należało wywieźć na obrzeża miasta – jednak wewnątrz zachodniej strefy okupacyjnej.
Jednym z wyborów było właśnie miejsce, w którym stały niedokończone zabudowania hitlerowskiej uczelni. Jej mury były tak solidne, że alianci musieli porzucić pomysł ich wysadzenia. W zamian postanowiono ukryć je pod zwałami gruzu zwożonego z centrum miasta.
Łącznie przez 20 lat zwieziono tu około 75 milionów metrów sześciennych gruzu. W wyniku czego powstało wzgórze o wysokości sięgającej 120 metrów nad poziomem morza. Otaczające tereny Teufelsberg przewyższa o 80 metrów.
Dzisiaj można zobaczyć resztki murów z projektu Speera, w jednym ze zboczy góry jest odkopany fragment zabudowań.
AMERYKANIE NA SZCZYCIE TEUFELSBERG
W czasach zimnej wojny Teufelsberg zmieniał się dalej. Górę gruzów zalesiono ponoć milionem drzew. Początkowo na zboczu góry powstała skocznia narciarska, jednak ostateczne przeznaczenie tego miejsca miało być znów militarne.
Szczyt wzgórza okazał się być wymarzonym miejscem na stację podsłuchową. Amerykańska National Security Agency (NSA) wybudowała tu jedną z największych tego typu stacji na świecie. Dzięki jej położeniu na szczycie góry Amerykanie mogli podsłuchiwać całe NRD i część Europy Wschodniej.
To wtedy na szczycie zabudowań pojawiły się charakterystyczne kopuły, które do dziś są charakterystycznym punktem orientacyjnym tej części miasta.
Ciekawostką jest to, że ponoć zasięg stacji podsłuchowej znacznie poprawiał się gdy w pobliskiej dzielnicy stawiane było młyńskie koło.
Wraz z upadkiem bloku wschodniego i połączeniem Niemiec stacja podsłuchowa przestała mieć rację bytu. Zabudowania powoli popadały w ruinę.
TEUFELSBERG DLA ARTYSTÓW
Obecnie o historii tego miejsca świadczą już tylko szkielety budynków. A obecni właściciele obiektu traktują go jako gigantyczną galerię sztuki.
Można tam oglądać przede wszystkim wielkich rozmiarów street art, ale są też rzeźby i konstrukcje przestrzenne.
Na dziedzińcu zabudowań znajduje się przestrzeń wykorzystywana na imprezy i koncerty. Znajdziecie tam także plenerowy bar z zimnymi napojami.
Obecnie wejście na teren zabudowań jest płatne. Choć cena biletu nie jest wysoka – kosztuje 5 euro. W tej cenie można spędzić na wzgórzu dowolnie dużo czasu.
Jednak ważne by zobaczenie Teufelsbergu zaplanować – o ile to możliwe – w dzień, który nie jest wolnym od pracy dla mieszkańców Berlina. W innym przypadku parkingi na dole Diabelskiej Góry będą zapełnione i szansę na zaparkowanie będziecie mieć dopiero kilometr lub więcej od góry.
I zgadza się, na górę trzeba wejść na piechotę. Ale naprawdę warto by zobaczyć to niezwykłe kiedyś i obecnie miejsce. Ja na pewno jeszcze tam wrócę.