Próbując racjonalnie zaplanować zwiedzanie środkowego zachodu Stanów Zjednoczonych zwykle łapiemy się na tym, że region ten nie jest najtańszy jeśli chodzi o hotele. Rozwiązaniem problemów z kosztami okazuje się miasteczko Flagstaff, leżące w miejscu, w którym nie ma niemal niczego, ale jednocześnie do wielu fajnych miejsc jest dość blisko.
Flagstaff dla uczczenia święta niepodległości
Już sama geneza nazwy Flagstaff mówi wiele o tym miejscu. Nazwa to zbitek dwóch słów flag czyli flaga oraz staff czyli słup. I niewiele więcej było tu u zarania Stanów Zjednoczonych…
Po przyłączeniu Arizony do USA, pod koniec lat 50-tych XIX wieku przez okolice Flagstaff została wytyczona droga dla emigrantów ciągnących dalej na zachód. Co prawda okolica była przyjazna osiedleniu, ale wtedy było to kompletne pustkowie. Jakiekolwiek wytworzone w tej żyznej okolicy towary nie miały szans dotrzeć do wielkich miast. Stąd nikomu nie wpadło do głowy by się tutaj osiedlać.
Zresztą w owych czasach miejsce to było najprawdopodobniej bezimienne. Aż do 100-rocznicy amerykańskiej Deklaracji Niepodległości. 4 lipca 1876 roku podróżująca z Bostonu do Kalifornii grupa osadników w czasie postoju na odpoczynek postanowiła uczcić narodowe święto.
Osadnicy ociosali z gałęzi i kory wielką sosnę, a na szczycie tak przygotowanego słupa zawiesili amerykański sztandar. Od tego momentu miejsce miało już swoją nazwę – Flagstaff.
Przystanek na drodze
Historia Flagstaff jest związana ściśle z transportem. Przy czym miasteczko miało mnóstwo szczęścia patrząc na to czym obecnie są miejscowości takie jak niedalekie miasteczka duchy: Two Guns czy Twin Arrows i wiele im podobnych.
Najpierw w tej okolicy znajdowały się obozy dla pracowników budujących kolej żelazną. A gdy już linia kolejowa powstała to właśnie we Flagstaff został utworzony przystanek dla parowozów potrzebujących uzupełnienia wody.
Kilkadziesiąt lat później, gdy budowano Route 66 poprowadzono ją między innymi właśnie przez Flagstaff. Dzięki temu kolejne dziesiątki lat miasteczko było przystankiem dla kierowców. I choć ta droga już też od dawna przestała mieć znaczenie to Flagstaff wykorzystuje swoje położenie i przyciąga turystów by odpoczęli tu przed dalszą drogą.
Zupełnie przypadkowo w czasie przedpołudniowego spaceru po miasteczku trafiłem na taki obrazek jak poniżej. Jest on idealnym opisem pozycji miasteczka.
Stąd można w ciągu godziny dotrzeć do niesamowitej Sedony. Dwie godziny na wschód stąd można zobaczyć kamienne drzewa w Petrified Forrest National Park. Jeszcze bliżej jest do ogromnego krateru po meteorycie.
No i oczywiście półtorej godziny od Flagstaff znajduje się perła amerykańskich parków narodowych – Grand Canyon.
Wszystkie murale Flagstaff
Amerykańskie miasteczka wzdłuż Route 66 dość wcześnie wpadły na to, że turystów można przyciągnąć sztuką uliczną, a szczególnie muralami. We Flagstaff jest ich wyjątkowo dużo.
Jednak większości z nich próżno szukać na głównych ulicach, aby je znaleźć musicie albo wcześniej poczytać o nich w internecie, albo na miejscu pochodzić po zaułkach miasteczka.
Wchodząc w uliczki serwisowe możecie odkryć fantastyczne dzieła sztuki, część z nich znana jest na cały świat.
Trochę to wygląda tak jakby te murale były nagrodą dla tych spacerowiczów, którzy chcą zobaczyć miasto od innej strony. Zaglądanie w bardzo nieoczywiste miejsca może przynieść niespodzianki. Zdarzyło mi się trafić na mural we wnęce parkingowej.
To trochę tak jak z czekoladkami Forresta Gumpa, nigdy nie wiadomo co ciekawego postanowili namalować na kolejnym podwórku – warto to sprawdzić. A dlaczego wspomniałem o tym filmie? Bo niektóre sceny tego filmu były kręcone właśnie w sennym Flagstaff.
Wiem, że jadąc do Stanów wszyscy raczej nastawiają się na cuda natury, ale warto poświęcić jedno przedpołudnie także sztuce ulicznej. Zwłaszcza, że – co usłyszałem już od niejednej osoby – oglądając każdego dnia fantastyczne kaniony, po tygodniu kolejne przestają robić już wrażenie…
Rocznica 11 września
Nasz pobyt we Flagstaff przypadł na rocznicę ataku na World Trade Center. Nie było wielkich obchodów, nie było przemówień. Za to przed miejscowym ratuszem wbito w wielki trawnik tysiące małych frag symbolizujących ofiary z Nowego Jorku.
I choć jeśli teraz pojedziecie do Flagstaff to nie zobaczycie już tej instalacji to postanowiłem się podzielić z wami zdjęciami bo widok robił niesamowite wrażenie. Zwłaszcza z bliska, gdy zawiał wiatr i tysiące flag trzepotało w jego podmuchach. A przy okazji to wyjątkowe nawiązanie do nazwy miasta.
Galaxy Diner
Jeśli nie byliście wcześniej w amerykańskim miasteczku i nie widzieliście z bliska amerykańskiego baru to we Flagstaff jest ku temu okazja. W centrum miasteczka jest bar o nazwie Galaxy Diner. Jest on stylizowany na lata, w których zatrzymywali się tu kierowcy jadący Route 66 do Kalifornii.
Warto tam zajrzeć i zrobić zdjęcia kolorowych wnętrz. I choć lokal jest pełen ludzi to jednak przestrzegam przed jedzeniem tam czegokolwiek poza standardowym burgerem z frytkami. Byliśmy tam w kilka osób i jedynie to danie nadawało się do zjedzenia. Znajoma blogerka kulinarna Foodiedreamka, która była z nami na wyprawie uznała stek, który jej podano za absolutnie niejadalny. Z resztą sami zobaczcie go na jej zdjęciu poniżej.
A na bezpieczne jedzenie wybierzcie się najlepiej do jednej z dziesiątek restauracji, których mnóstwo wzdłuż drogi prowadzącej od autostrady do centrum miasteczka.
Najtańsze noclegi w okolicy
I wreszcie na koniec jedna z tych rzeczy, które dla turystów są najważniejsze. Flagstaff warto wybrać na kilkudniową bazę wypadową. Niezależnie czy wasza droga wiedzie ze wschodu na zachód czy odwrotnie – czasem dziesiątki mil stąd wszystkie hotele są droższe. Nawet te dużo gorsze, ale położone na przykład znacznie bliżej Grand Canyon czy Sedony.
My nocowaliśmy tym razem w Baymont by Wyndham i mogę wam go polecić. Co wręcz niebywałe jak na amerykańskie hotele w tej cenie, śniadanie było naprawdę warte wyjścia rano z pokoju.
Moje rekomendacje
Murale – zdecydowanie warto je zobaczyć, dwie godziny spaceru po miasteczku wystarczą by zobaczyć większość z nich.
Jeśli chcecie wcześniej wiedzieć gdzie są – ściągnijcie tego pdf-a https://www.flagstaff.az.gov/DocumentCenter/View/14245
Ani słowa o kraterze, treningach kosmonautów programu Apollo, hotelu Monte Vista… Tragicznie.
Dramat, bo we Flagstaff nie ma bodaj żadnego krateru? Najbliższy jest blisko 50 mil dalej i jest opisany w zupełnie innym poście 🙂
Byłem tam przez miesiąc w maju. Fantastyczne miasto. Szkoda, że trafił się taki pechowy stek. Jadałem tam i naprawdę rewelacyjna kuchnia. No i ani słowa o NAU.
Pewnie trafiłeś już na innego kucharza 🙂
Tak. Zwłaszcza, że od 20 grudnia 2018 było ich kilku 🙂
No to już w ogóle! Wybrali spośród siebie najlepszego, żeby zrobił steka dla Ciebie 😉